poniedziałek, 28 listopada 2011

Wajiszlach - Vaishlah


Serce nie pęka tak łatwo

W walce unosimy ramiona, napinamy mięśnie, świecimy zbroją, oblewamy się nadzieją na wielkość
Zdobywamy nowe imiona - piszemy księgi
Wyrywamy sobie z gardeł błogosławieństwa
Budujemy pałace losów – grube zwoje rodowodów...
  
A może walka z B-giem nie jest potrzebna?
Człowiek goi się z samym sobą, brata z bratem
Świętość jest banalna jak wygrana z aniołem
Jak własne imię w Zwoju Tory… 

Gdy los jest już wiadomy, przewidywalny, zatrąbiony szofarem  – wymodlony.
Anioł łamie ścięgno mojego praojca
kruszeje nadzieja na dobrodusznego B-ga

A jednak… muszę walczyć 

Oto kuśtykający Jaakow staje się Israelem…
Idealny świat nie jest idealny


Przed wstydem własnej słabości wzywamy B-ga
W tumie i śmierci poniżeni losem - osłabieni
oglądamy Jego majestat

nie o taką świętość walczyliśmy... 

Jak nicość w przestrzeni, którą wypełniamy sobą
Kradniemy B-gu i w końcu będziemy musieli ją zwrócić.
Skrucha to zgoda by przegrać z Bogiem
i Jemu i sobie wybaczyć, że
- pełniejszy nicością - byt niż niebyt... 

wtorek, 22 listopada 2011

Parsza Wajece - I wyszedł...



ich ręce były szorstkie - styrane wędrówką

opalone twarze słońcem

stargane dusze wiatrem

śpiewem pustyni zaśpiewani...

nie wiedzieli czy dożyją jutra

wiedzieli, że przeżyją historię

strach zrasta się z człowiekiem

- modlitwą

             *
         *     *

źródło życia czerpie siłę z oceanu nieba

na jego dnie

kołysze się istnienie

bezpieczne bo otulone

         B-giem

na samej górze potężne anioły

na samym dole

z pokolenia na pokolenie

powracamy by śnić

---

oto praojciec Jakub

drży modlitwą

o oddech, który daje sen

sen, który jest modlitwą...

widziałeś pochyla się - płacze

widzisz...

ma twarde ręce i taką miękką duszę...

PS

myślisz, że to mgła za oknem
to Jego obecność - pragnie dotknąć Twojego cienia...

tylko my mamy czas - On jest zawsze...
tylko my mamy czas, kiedy nas niema - On jest zawsze
tylko my mamy czas, kiedy jesteśmy - On jest zawsze

Nie drzemie i nie śpi Stróż Izraela...



Księga Bereiszit (Ks. Rodzaju) rodz. 28


(10) Kiedy Jakub wyruszył z Beer-Szeby i zmierzał w kierunku Charanu, (11) zatrzymał się w pewnym miejscu, żeby przenocować, bo słońce już zaszło. Położył sobie pod głowę kamień, który tam znalazł, i zasnął. (12) Nagle zobaczył we śnie drabinę opartą na ziemi, a swym górnym końcem sięgającą samego nieba. Aniołowie B-ży wchodzili po tej drabinie i po niej zstępowali. (13) Na samej górze drabiny znajdował się HaSzem, który mówił: Ja jestem HaSzem, B-g twojego ojca, Abrahama, Bóg Izaaka. Ziemia, na której w tej chwili odpoczywasz, będzie należeć do ciebie i do twojego potomstwa. (14) Twoi potomkowie będą tak liczni jak ziarnka pyłu ziemi, ty zaś rozprzestrzenisz się na zachód i na wschód, na północ i na południe. Przez ciebie i przez twoje potomstwo wszystkie pokolenia ziemi otrzymają błogosławieństwo. (15) Ja jestem z tobą! Ja będę cię strzegł, dokądkolwiek się udasz, i sprowadzę cię z powrotem do tego kraju. Nie opuszczę cię, dopóki nie spełni się to, co ci obiecuję. (16) Wtedy przebudził się Jakub ze swego snu i powiedział: Zaprawdę, Haszem przebywa na tym miejscu, o czym nie wiedziałem. (17) Ogarnął go lęk i tak sobie powiedział: Miejsce to budzi przerażenie. To nic innego, tylko dom B-ży i brama niebios! (18) Wstawszy wczesnym rankiem, wziął kamień, który miał pod głową, ustawił go jako stelę [czyli ołtarz ofiarny] i wylał nań oliwę. (19) I nadał temu miejscu nazwę Betel, to znaczy: dom B-ga. Przedtem miejscowość ta nazywała się Luz. (20) Następnie złożył Jakub taki oto ślub: Jeżeli Haszem będzie przy mnie w czasie podróży, którą odbywam, jeżeli będzie mnie karmił i przyodziewał, (21) jeżeli po tym wszystkim wrócę cało do domu mojego ojca, a HaSzem okaże się moim B-giem, (22) to kamień, który tu postawiłem jako ołtarz ofiarny, będzie zaczątkiem domu B-ga. Z wszystkiego zaś, czym mnie obdarzysz, dziesiątą część będę Ci składał w ofierze."

niedziela, 20 listopada 2011

Parsza Toldot

Toldot...

Jak na początku historii - znów jest nas aż tak niewielu?

we własnej historii
jesteśmy osieroceni
z trudem odnajdujemy
własne osamotnienie

w sobie samej siedzę na walizkach
gotowa do ucieczki
nie pytam co by było gdybyś był przy mnie...

nikt mnie nie nauczył obecności

we własnym łonie chowam wojnę
dwa błogosławieństwa
przepędzam na krańce nieświadomości.

Wciąż płonie świątynia duszy,
przekornie - niespokojnym oddechem drżę

- Nadzieja.

nieliczne dzieci nielicznych,
którzy jak Icchak zdążyli przed Panem Bogiem,
przekazujemy następnym pokoleniom
uciekanie przed samym sobą...

Rozbłyska nadzieja na „Innego”
- złośliwy świetlik

- na krótko

Jesteśmy błogosławieństwem dla wszystkich prócz siebie?

Szma - usłysz mnie proszę - (B-że)...

...wołanie na pustyni jeszcze nie oślepione
wielogłosem anioła...

W ciemności łykam łzy...

wciąż jestem przy Tobie
- nawet gdy od siebie uciekam...

Zwinięta w kłębek cieniem w kącie
- śpię ja Twoja nadzieja na tego,
który przy Tobie wytrwał...

2011 – 11 - 20


"(1) Zawołał więc Izaak Jakuba, pobłogosławił go i wydał mu takie oto polecenie: Nigdy nie bierz sobie za żonę żadnej Kananejki! (2) Udaj się w drogę, udaj się do Paddan-Aram, do rodziny Betuela, ojca twej matki, i stamtąd sprowadź sobie żonę spośród córek Lebana, brata twojej matki! (3) B-g wszechmocny będzie ci błogosławił, uczyni cię płodnym i rozmnoży twoje potomstwo bardzo. Staniesz się ojcem wielu narodów. (4) Na ciebie i na twoje potomstwo rozciągnę błogosławieństwo dane Abrahamowi. Obejmiesz w posiadanie, na własność, kraj obiecany Abrahamowi, kraj, w którym żyjesz jako cudzoziemiec. (5) Potem Jakub, żegnany przez Izaaka, udał się do Paddan-Aram, gdzie mieszkał Laban, syn Chetyty Betuela, brat Rebeki, matki Jakuba i Ezawa. (6) A Ezaw wiedział, że Izaak pobłogosławił Jakuba i że posłał go do Paddan-Aram, żeby stamtąd sprowadził sobie żonę. [Słyszał, jak Izaak mówił]: Nigdy nie bierz sobie za żonę żadnej Kananejki. (7) [Wiedział też], że Jakub usłuchał ojca i matki i udał się do Paddan-Aram. (8) Wiedząc już, że niewiasty kananejskie nie podobają się Izaakowi, jego ojcu, (9) poszedł Ezaw do Izmaelitów i - oprócz żon, które już posiadał - wziął sobie jeszcze za żonę Machalat, siostrę Nebajota, jedną z córek Izmaela, syna Abrahama."

wtorek, 15 listopada 2011

Chajej Sarah

Samotność pod powieką drży
Jak kropla snu o dotyku
Zimno na wietrze
a ona taka sama, taka mała, taka niema
Trzymamy ją blisko źrenicy
jak cenny kryształ 

Nie otwieraj oczu mój miły - niech ciąży ciemnością
pośród pożółkłych 
kamieni naszego miasta
Co noc nad nim wirujemy
W bezwiecznym tańcu

Oto nasz duch – duch starej Jerozolimy.

To nie miłość mój miły
To samotność 

Otulimy się nawzajem jak mgłą
W szarość, w ten wieczór jesienny
Jak szalem obecności omotamy się 
Już nie uroni samotności
Ni łzy… 

ani nikt - ani ja - ani TY….

Wajera


Icchak bo się zaśmiała

Co czuje anioł, gdy śmieje się z niego

człowiek - kobieta
(pramatka)

Aniołowie zapewne nie lubią takich odgłosów
(nie jest anielski)

A jednak...

Bezpłodna = obietnicą nie do zrealizowania -> brzemienna

Sara nakarmiła anioły mięsem i mlekiem,
One nakarmiły ją śmiercią życia  -potulnego, pobożnego, słabego… głupiego?

Idzie pod górę obok swojego kata - "Ojcze, a gdzie jest ofiara" - pyta...

Na górze Moria rano śmierć dosięgnęła Sarę…
"Ofiara śpi synu  - schwytana za róg macierzyńską miłością"...

Nie takiego syna - nie takiego męża - nie takiego pragnęła Boga

Służebnica Hagar, matka Ismaela, miała więcej szczęścia.
Z pustyni głos człowieka rozlega się donioślej?

Zagrajmy, więc B-gu na rogu… na dole historii - pod ścianą płaczu pod Meczetem Skały… 

Lech - Lecha


Zaszło słońce 
Nad ziemią 
Taka była młoda tamtego wieczoru
On stał przed namiotem
I liczył gwiazdy
Jeden, dwa, trzy
Liczył drobinki piasku
Jak własne dzieci

Pierwszy człowiek na ziemi, który pokochał B-ga ze wzajemnością
Okaleczył siebie, targował się o miasto grzeszników ,
Oddał żonę wrogowi, kochał się ze służącą żony,
jednego syna wypędził
drugiego chciał przynieść w ofierze.

Gdy B-g mówi - Idź ku sobie – nie oglądaj się za siebie...

---żono Lota...

Noah

Noe isz Cadik haja - Noe był człowiekiem sprawiedliwym
im Haszem ithaleh Noe - Ze mną przechadzał się Noe

Kiedy zasypiał w arce jak w olbrzymim kokonie

- zsyłałam na niego sen utkany z życia

Otulałam Jego ciało oddechem osuszałam fale własnymi łzami za światem, którego nie chciałam ocalić

- zwierzęta karmiłam aniołami
- anioły karmiłam dobrymi myślami
- dobre myśli karmiłam Noem

Tańczyłam falami, a fale tańczyły grzmotami i gołębie unosiłam nad wodami
- nadzieję na lepszy los...

i taką śpiewałam pieśń;

"Oto człowiek, z którym B-g mógł iść na krańce wód - wśród śmierci On jest życiem, na swoich barkach, w swoich w arkach unosi cały świat...
Sprawiedliwy jak B-g, a piękny jak kwiat..."

Aż pieśni pod Jego stopami rozpostarła się jak suchy ląd...

Mówiłam mu, żeby rozrodził planetę życiem, a On złożył mi ofiarę całopalną ze zwierząt,

Prosiłam go by mi zaufał, a On zasadził winnice pełną dojrzewających grzechów

upił się i zasnął w objęciach własnego syna...

Potem Noe już nie chciał chodzić z B-giem...
A przecież obiecałam mu, że już Nigdy Więcej...

Na ziemi synów Chama - wciąż tęsknię do Ciebie Noe..

niedziela, 13 listopada 2011

Bereiszit

Cichutko na paluszkach
Podchodzę wtulam uszy w Twój głos
Jestem taka ciekawa
Opowiedz mi co czujesz, co dziś odbija się echem
najcichszą modlitwą w Tobie...

Na filtrach Twoich źrenic osadza się wszechświat –
Kryształ prawdy – nie kole – bo nie jest wspomnieniem

Bolisz mnie - gdy Cię boli
boisz mnie gdy się boisz...
weź, weź mnie za rękę...

....już wystarczy
Tyle już otarłaś z ust niemych skowytów losu
– tyle zapomnianych przesłuchałeś pieśni
Pozwól mi owijać w bawełnę moich myśli
bezcenny skarb Twoich słów…

Jesteś więc myślę i czuję…
Przycupnęłam w kącie Twojej duszy
Cichutko przyglądam się temu jak rośniesz ku nieskończoności…

Oto to z kwiatów lęgną się owoce
Niema czasu - Tylko moja miłość...
Popatrz jakie napęczniałe życiem są Twoje archanioły…

Zaraz będzie jeszcze piękniej
spotkamy się w ogrodzie anielskiego serca…
jak owoce pustyni cieniem palmy - otuleni ulgą...
Jak śniegiem przykryte piersi gór - co tętnią wiosną przebiśniegów.

Tego dnia jeszcze delikatniej poruszę się po ogrodzie
i świt będzie jeszcze doskonalszy…

Już wypuszczę Cię nigdy z mojej obecności...