poniedziałek, 28 listopada 2011

Wajiszlach - Vaishlah


Serce nie pęka tak łatwo

W walce unosimy ramiona, napinamy mięśnie, świecimy zbroją, oblewamy się nadzieją na wielkość
Zdobywamy nowe imiona - piszemy księgi
Wyrywamy sobie z gardeł błogosławieństwa
Budujemy pałace losów – grube zwoje rodowodów...
  
A może walka z B-giem nie jest potrzebna?
Człowiek goi się z samym sobą, brata z bratem
Świętość jest banalna jak wygrana z aniołem
Jak własne imię w Zwoju Tory… 

Gdy los jest już wiadomy, przewidywalny, zatrąbiony szofarem  – wymodlony.
Anioł łamie ścięgno mojego praojca
kruszeje nadzieja na dobrodusznego B-ga

A jednak… muszę walczyć 

Oto kuśtykający Jaakow staje się Israelem…
Idealny świat nie jest idealny


Przed wstydem własnej słabości wzywamy B-ga
W tumie i śmierci poniżeni losem - osłabieni
oglądamy Jego majestat

nie o taką świętość walczyliśmy... 

Jak nicość w przestrzeni, którą wypełniamy sobą
Kradniemy B-gu i w końcu będziemy musieli ją zwrócić.
Skrucha to zgoda by przegrać z Bogiem
i Jemu i sobie wybaczyć, że
- pełniejszy nicością - byt niż niebyt... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz