Miriam Gonczarska
Każdy z wierszy jest nawiązaniem do parszy - fragmentu Tory, który przypada i czytany jest w danym tygodniu. Dedykuje ten cykl mojemu nauczycielowi i przyjacielowi Joelowi Chaimowi Nowickiemu w podzięce zato czego mnie nauczył i za to, że jest.
piątek, 17 sierpnia 2012
czwartek, 15 grudnia 2011
Wajeszew
pysznią się wielkie budynki
fale światła uderzają o brzegi mózgu
tyle niepokoju nigdy niezapadających ciemności
tyle tu krzyku żony faraona...
oto prorok staje się niewolnikiem
wybraniec losu wygnańcem
wszechpotężny władca dotyka granic własnego poznania
niewiedza staje się źródłem ocalenia
Jeden staje się narodem
fale ludzi co na tę
fale ludzi co na drugą
po tamtej stronie oceanu
po Twoich śladach chodzę
Twoim milczeniem milczę
uczę się być cieniem niedozaistniałego...
Sny, których nie warto śnić
słowa, które lepiej milczeć
nadzieja, której nie warto stracić...
fale światła uderzają o brzegi mózgu
tyle niepokoju nigdy niezapadających ciemności
tyle tu krzyku żony faraona...
oto prorok staje się niewolnikiem
wybraniec losu wygnańcem
wszechpotężny władca dotyka granic własnego poznania
niewiedza staje się źródłem ocalenia
Jeden staje się narodem
fale ludzi co na tę
fale ludzi co na drugą
po tamtej stronie oceanu
po Twoich śladach chodzę
Twoim milczeniem milczę
uczę się być cieniem niedozaistniałego...
Sny, których nie warto śnić
słowa, które lepiej milczeć
nadzieja, której nie warto stracić...
wtorek, 6 grudnia 2011
Wajeszew
I zasiadał Jaakow w ziemi Ojca, w ziemi Kaanan
Ojcze i oto w Twojej ziemi wtedy zasiadaliśmy…
Kiedy spotykasz sprawiedliwego na swej drodze,
Który ma sen o Twojej przyszłości
Wykop w ziemi dół
I go tam wrzuć
Albo sprzedaj go albo go kup
rozedrgana dusza odbiera świat
w wielo-wymiarze
i stół i kamień
rozedrganymi igrają
atomami
przed tronem niezrozumiałego B-ga
który bierze Cię na ręce tak pieszczotliwie jak
najcenniejszy skarb
i rani… Nie jesteś zagubiony?
Kiedy spotykasz sprawiedliwego
wykop dół, poszukaj wędrowców, dobij targu
Sny potrzebne są prorokom
Pasterze swego losu potrzebują złota
Bo ono odbija blask, ukaja strach – świat wiruje pod stopami
Piękne tancerki tańcują biodrami…
Kiedy spotkasz Sprawiedliwego wykop dół, na Kidusz Haszem
powiedz - kadisz…
Oto jest w śród nas i Jego głosem śpiewają serafiny
Tak chciałabym odejść pierwsza na drugą stronę losu i zostać
Twoim aniołem
Tym, który przyjdzie po Ciebie skruszony, zawstydzony
blaskiem Twojego wzroku
I poda Ci rękę byś wyszedł z dołu ku promieniom światła
Tego z pierwszego dnia stworzenia ukrytego przed ludzkim
okiem
W ciszy Twojej duszy…
Pokłoniłabym się nisko
Otuliłabym Ci stopy ciepłym kotem mlecznej drogi
Byłabym najsłodszym z aniołów – moje kamienne oblicze by pękło
– jak rozpadające się serce z
Rozedrganymi atomami duszy, która zrozumiała śpiew
wszechświata – Jego rytm…
Jak słodka B-gu jest Twoja dusza…
I wołał prorok na pustyni
„niech się nawrócę,
B-g zsyła cierpienie słudze
Co z robi z moim cieniem?”
Wtedy zapytała, przepraszam, a którędy droga do Ziemi Kanan
do Ziemi mojego Ojca?
I On się uśmiechnął na pożegnanie…
poniedziałek, 28 listopada 2011
Wajiszlach - Vaishlah
Serce nie pęka tak łatwo
W walce unosimy ramiona, napinamy mięśnie, świecimy zbroją,
oblewamy się nadzieją na wielkość
Zdobywamy nowe imiona - piszemy księgi
Wyrywamy sobie z gardeł błogosławieństwa
Budujemy pałace losów – grube zwoje rodowodów...
A może walka z B-giem nie jest potrzebna?
Człowiek goi się z samym sobą, brata z bratem
Świętość jest banalna jak wygrana z aniołem
Jak własne imię w Zwoju Tory…
Gdy los jest już wiadomy,
przewidywalny, zatrąbiony szofarem – wymodlony.
Anioł łamie ścięgno mojego praojca
kruszeje nadzieja na dobrodusznego B-ga
A jednak… muszę walczyć
Oto kuśtykający Jaakow staje się Israelem…
Idealny świat nie jest idealny
Przed wstydem własnej słabości wzywamy B-ga
W tumie i śmierci poniżeni losem - osłabieni
oglądamy Jego majestat
nie o taką świętość walczyliśmy...
Jak nicość w przestrzeni, którą wypełniamy sobą
Kradniemy B-gu i w końcu będziemy musieli ją zwrócić.
Skrucha to zgoda by przegrać z Bogiem
i Jemu i sobie wybaczyć, że
- pełniejszy nicością - byt niż niebyt...
- pełniejszy nicością - byt niż niebyt...
wtorek, 22 listopada 2011
Parsza Wajece - I wyszedł...
ich ręce były szorstkie - styrane wędrówką
opalone twarze słońcem
stargane dusze wiatrem
śpiewem pustyni zaśpiewani...
nie wiedzieli czy dożyją jutra
wiedzieli, że przeżyją historię
strach zrasta się z człowiekiem
- modlitwą
*
* *
źródło życia czerpie siłę z oceanu nieba
na jego dnie
kołysze się istnienie
bezpieczne bo otulone
B-giem
na samej górze potężne anioły
na samym dole
z pokolenia na pokolenie
powracamy by śnić
---
oto praojciec Jakub
drży modlitwą
o oddech, który daje sen
sen, który jest modlitwą...
widziałeś pochyla się - płacze
widzisz...
ma twarde ręce i taką miękką duszę...
PS
myślisz, że to mgła za oknem
to Jego obecność - pragnie dotknąć Twojego cienia...
tylko my mamy czas - On jest zawsze...
tylko my mamy czas, kiedy nas niema - On jest zawsze
tylko my mamy czas, kiedy jesteśmy - On jest zawsze
Nie drzemie i nie śpi Stróż Izraela...
Księga Bereiszit (Ks. Rodzaju) rodz. 28
(10) Kiedy Jakub wyruszył z Beer-Szeby i zmierzał w kierunku Charanu, (11) zatrzymał się w pewnym miejscu, żeby przenocować, bo słońce już zaszło. Położył sobie pod głowę kamień, który tam znalazł, i zasnął. (12) Nagle zobaczył we śnie drabinę opartą na ziemi, a swym górnym końcem sięgającą samego nieba. Aniołowie B-ży wchodzili po tej drabinie i po niej zstępowali. (13) Na samej górze drabiny znajdował się HaSzem, który mówił: Ja jestem HaSzem, B-g twojego ojca, Abrahama, Bóg Izaaka. Ziemia, na której w tej chwili odpoczywasz, będzie należeć do ciebie i do twojego potomstwa. (14) Twoi potomkowie będą tak liczni jak ziarnka pyłu ziemi, ty zaś rozprzestrzenisz się na zachód i na wschód, na północ i na południe. Przez ciebie i przez twoje potomstwo wszystkie pokolenia ziemi otrzymają błogosławieństwo. (15) Ja jestem z tobą! Ja będę cię strzegł, dokądkolwiek się udasz, i sprowadzę cię z powrotem do tego kraju. Nie opuszczę cię, dopóki nie spełni się to, co ci obiecuję. (16) Wtedy przebudził się Jakub ze swego snu i powiedział: Zaprawdę, Haszem przebywa na tym miejscu, o czym nie wiedziałem. (17) Ogarnął go lęk i tak sobie powiedział: Miejsce to budzi przerażenie. To nic innego, tylko dom B-ży i brama niebios! (18) Wstawszy wczesnym rankiem, wziął kamień, który miał pod głową, ustawił go jako stelę [czyli ołtarz ofiarny] i wylał nań oliwę. (19) I nadał temu miejscu nazwę Betel, to znaczy: dom B-ga. Przedtem miejscowość ta nazywała się Luz. (20) Następnie złożył Jakub taki oto ślub: Jeżeli Haszem będzie przy mnie w czasie podróży, którą odbywam, jeżeli będzie mnie karmił i przyodziewał, (21) jeżeli po tym wszystkim wrócę cało do domu mojego ojca, a HaSzem okaże się moim B-giem, (22) to kamień, który tu postawiłem jako ołtarz ofiarny, będzie zaczątkiem domu B-ga. Z wszystkiego zaś, czym mnie obdarzysz, dziesiątą część będę Ci składał w ofierze."
ich ręce były szorstkie - styrane wędrówką
opalone twarze słońcem
stargane dusze wiatrem
śpiewem pustyni zaśpiewani...
nie wiedzieli czy dożyją jutra
wiedzieli, że przeżyją historię
strach zrasta się z człowiekiem
- modlitwą
*
* *
źródło życia czerpie siłę z oceanu nieba
na jego dnie
kołysze się istnienie
bezpieczne bo otulone
B-giem
na samej górze potężne anioły
na samym dole
z pokolenia na pokolenie
powracamy by śnić
---
oto praojciec Jakub
drży modlitwą
o oddech, który daje sen
sen, który jest modlitwą...
widziałeś pochyla się - płacze
widzisz...
ma twarde ręce i taką miękką duszę...
PS
myślisz, że to mgła za oknem
to Jego obecność - pragnie dotknąć Twojego cienia...
tylko my mamy czas - On jest zawsze...
tylko my mamy czas, kiedy nas niema - On jest zawsze
tylko my mamy czas, kiedy jesteśmy - On jest zawsze
Nie drzemie i nie śpi Stróż Izraela...
Księga Bereiszit (Ks. Rodzaju) rodz. 28
(10) Kiedy Jakub wyruszył z Beer-Szeby i zmierzał w kierunku Charanu, (11) zatrzymał się w pewnym miejscu, żeby przenocować, bo słońce już zaszło. Położył sobie pod głowę kamień, który tam znalazł, i zasnął. (12) Nagle zobaczył we śnie drabinę opartą na ziemi, a swym górnym końcem sięgającą samego nieba. Aniołowie B-ży wchodzili po tej drabinie i po niej zstępowali. (13) Na samej górze drabiny znajdował się HaSzem, który mówił: Ja jestem HaSzem, B-g twojego ojca, Abrahama, Bóg Izaaka. Ziemia, na której w tej chwili odpoczywasz, będzie należeć do ciebie i do twojego potomstwa. (14) Twoi potomkowie będą tak liczni jak ziarnka pyłu ziemi, ty zaś rozprzestrzenisz się na zachód i na wschód, na północ i na południe. Przez ciebie i przez twoje potomstwo wszystkie pokolenia ziemi otrzymają błogosławieństwo. (15) Ja jestem z tobą! Ja będę cię strzegł, dokądkolwiek się udasz, i sprowadzę cię z powrotem do tego kraju. Nie opuszczę cię, dopóki nie spełni się to, co ci obiecuję. (16) Wtedy przebudził się Jakub ze swego snu i powiedział: Zaprawdę, Haszem przebywa na tym miejscu, o czym nie wiedziałem. (17) Ogarnął go lęk i tak sobie powiedział: Miejsce to budzi przerażenie. To nic innego, tylko dom B-ży i brama niebios! (18) Wstawszy wczesnym rankiem, wziął kamień, który miał pod głową, ustawił go jako stelę [czyli ołtarz ofiarny] i wylał nań oliwę. (19) I nadał temu miejscu nazwę Betel, to znaczy: dom B-ga. Przedtem miejscowość ta nazywała się Luz. (20) Następnie złożył Jakub taki oto ślub: Jeżeli Haszem będzie przy mnie w czasie podróży, którą odbywam, jeżeli będzie mnie karmił i przyodziewał, (21) jeżeli po tym wszystkim wrócę cało do domu mojego ojca, a HaSzem okaże się moim B-giem, (22) to kamień, który tu postawiłem jako ołtarz ofiarny, będzie zaczątkiem domu B-ga. Z wszystkiego zaś, czym mnie obdarzysz, dziesiątą część będę Ci składał w ofierze."
niedziela, 20 listopada 2011
Parsza Toldot
Toldot...
Jak na początku historii - znów jest nas aż tak niewielu?
we własnym łonie chowam wojnę
dwa błogosławieństwa
przepędzam na krańce nieświadomości.
nieliczne dzieci nielicznych,
Jak na początku historii - znów jest nas aż tak niewielu?
we własnej historii
jesteśmy osieroceni
z trudem odnajdujemy
własne osamotnienie
w sobie samej siedzę na walizkach
gotowa do ucieczki
nie pytam co by było gdybyś był przy mnie...
nikt mnie nie nauczył obecności
z trudem odnajdujemy
własne osamotnienie
w sobie samej siedzę na walizkach
gotowa do ucieczki
nie pytam co by było gdybyś był przy mnie...
nikt mnie nie nauczył obecności
we własnym łonie chowam wojnę
dwa błogosławieństwa
przepędzam na krańce nieświadomości.
Wciąż płonie świątynia duszy,
przekornie - niespokojnym oddechem drżę
- Nadzieja.
przekornie - niespokojnym oddechem drżę
- Nadzieja.
nieliczne dzieci nielicznych,
którzy jak Icchak zdążyli przed Panem Bogiem,
przekazujemy następnym pokoleniom
uciekanie przed samym sobą...
uciekanie przed samym sobą...
Rozbłyska nadzieja na „Innego”
- złośliwy świetlik
- na krótko
Jesteśmy błogosławieństwem dla wszystkich prócz siebie?
Szma - usłysz mnie proszę - (B-że)...
...wołanie na pustyni jeszcze nie oślepione
wielogłosem anioła...
W ciemności łykam łzy...
wciąż jestem przy Tobie
- nawet gdy od siebie uciekam...
Zwinięta w kłębek cieniem w kącie
- śpię ja Twoja nadzieja na tego,
który przy Tobie wytrwał...
W ciemności łykam łzy...
wciąż jestem przy Tobie
- nawet gdy od siebie uciekam...
Zwinięta w kłębek cieniem w kącie
- śpię ja Twoja nadzieja na tego,
który przy Tobie wytrwał...
2011 – 11 - 20
"(1) Zawołał
więc Izaak Jakuba, pobłogosławił go i wydał mu takie oto polecenie: Nigdy nie
bierz sobie za żonę żadnej Kananejki! (2) Udaj się w drogę, udaj się do Paddan-Aram, do rodziny Betuela,
ojca twej matki, i stamtąd sprowadź sobie żonę spośród córek Lebana, brata
twojej matki! (3) B-g
wszechmocny będzie ci błogosławił, uczyni cię płodnym i rozmnoży twoje
potomstwo bardzo. Staniesz się ojcem wielu narodów. (4) Na ciebie i na twoje potomstwo
rozciągnę błogosławieństwo dane Abrahamowi. Obejmiesz w posiadanie, na
własność, kraj obiecany Abrahamowi, kraj, w którym żyjesz jako cudzoziemiec. (5) Potem Jakub, żegnany przez
Izaaka, udał się do Paddan-Aram, gdzie mieszkał Laban, syn Chetyty Betuela,
brat Rebeki, matki Jakuba i Ezawa. (6) A Ezaw wiedział, że Izaak pobłogosławił Jakuba i że posłał go do
Paddan-Aram, żeby stamtąd sprowadził sobie żonę. [Słyszał, jak Izaak mówił]:
Nigdy nie bierz sobie za żonę żadnej Kananejki. (7) [Wiedział też], że Jakub usłuchał ojca i matki i udał się do
Paddan-Aram. (8) Wiedząc
już, że niewiasty kananejskie nie podobają się Izaakowi, jego ojcu, (9) poszedł Ezaw do Izmaelitów i -
oprócz żon, które już posiadał - wziął sobie jeszcze za żonę Machalat, siostrę
Nebajota, jedną z córek Izmaela, syna Abrahama."
wtorek, 15 listopada 2011
Chajej Sarah
Samotność pod powieką drży
Jak kropla snu o dotyku
Zimno na wietrze
a ona taka sama, taka mała, taka niema
Trzymamy ją blisko źrenicy
jak cenny kryształ
Nie otwieraj oczu mój miły - niech ciąży ciemnością
pośród pożółkłych
kamieni naszego miasta
Co noc nad nim wirujemy
W bezwiecznym tańcu
Oto nasz duch – duch starej Jerozolimy.
To nie miłość mój miły
To samotność
Otulimy się nawzajem jak mgłą
W szarość, w ten wieczór jesienny
Jak szalem obecności omotamy się
Już nie uroni samotności
Ni łzy…
ani nikt - ani ja - ani TY….
Jak kropla snu o dotyku
Zimno na wietrze
a ona taka sama, taka mała, taka niema
Trzymamy ją blisko źrenicy
jak cenny kryształ
Nie otwieraj oczu mój miły - niech ciąży ciemnością
pośród pożółkłych
kamieni naszego miasta
Co noc nad nim wirujemy
W bezwiecznym tańcu
Oto nasz duch – duch starej Jerozolimy.
To nie miłość mój miły
To samotność
Otulimy się nawzajem jak mgłą
W szarość, w ten wieczór jesienny
Jak szalem obecności omotamy się
Już nie uroni samotności
Ni łzy…
ani nikt - ani ja - ani TY….
Subskrybuj:
Posty (Atom)